piątek, 9 maja 2014

Składanie silnika - początki

Dopiero co rozkręcałem, a tu już przyszedł czas składania. Chyba nie bardzo dokumentowałem destrukcję, wolę gdy coś się rodzi/tworzy. Temu poświęcam uwagę. Więc po zakupie kilku fantów zabrałem się za składanie silnika. Od samego początku założenie było jasne. Daję nowe wszystko co tylko się da, a silnik składam od zera tak, aby mieć nówkę, mimo starego opakowania. Tak więc przy szlifie oczywiście założyłem nowe panewki główne i korbowodowe. Mimo dobrej kondycji pierścieni tłokowych zdecydowałem, że skoro silnik jest rozebrany to szarpnę się i je również założę nowe. Do tego wszystkiego komplet uszczelnień. Każdy możliwy uszczelniacz jest nowy, ponieważ wycieki oleju z silnika doprowadzają mnie do białej gorączki. Można powiedzieć, że mam gigantyczna alergię na "ulany" silnik. Piec ma być suchy, sprawny, mocny ;)

Zacząłem naturalnie od układu tłokowo-korbowego. Blok wyczyściłem, wymyłem, przedmuchałem dokładnie wszystkie kanały olejowe, tak aby mieć pewność, że wszystko jest drożne i nic mnie nie zaskoczy. Przynajmniej ze strony bloku, bo zaskoczeń podczas całej naprawy silnika trochę było... Wał po szlifie prezentował się bardzo ładnie, ja mu zaserwowałem mycie i pieszczoty szmatką i wyglądało to wszystko tak:


Pora składać! Nowe panewki, świeżutki olej w oliwiarce i montujemy wał i jego podpory.



Wszystko naturalnie dokręcone jak książka przykazała, kręci się - jest dobrze.

Czas zabrać się za tłoki. Jak łatwo się domyślić nagaru na nich było sporo, więc zacząłem od ich wyczyszczenia. Następnie montaż nowych pierścieni i tłoki prezentowały się zacnie.



Tłoki gotowe do montażu, kolejny komplet panewek, kolejna spora porcja oleju i skręcamy. Po zamontowaniu wszystkich tłoków i dokręceniu na książkę, wał nadal się obracał. "Noo będzie coś z tego", myślałem sobie wtedy. Same natomiast tłoki po cichutku szeptały "wkręć mnie do czerwonego, no wkręęęć". Ja im odpowiadałem "spokojnie, najpierw się musimy dotrzeć, nie można od razu na ostro" ;)




 Tzw. dół silnika gotowy. Mimo jeszcze dłuuugiej drogi do odpalenia silnika zaczynało wreszcie coś się dziać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz